Trzęsienie ziemi, jakie wywołał COVID-19 na rynku logistycznym w początkowym okresie dało łatwe do przewidzenia skutki. Blokady portów, zamknięcie stref produkcyjnych i ograniczenia w transporcie kołowym i lotniczym spowodowały błyskawiczny spadek zarówno frachtów morskich, jak i przewozów samolotowych, czy nawet kolejowych. Prawa popytu i podaży wskazują, że logicznym następstwem spadku popytu powinny być spadki cen, jednak w dłuższej perspektywie okazało się, że efekt jest momentami zupełnie odwrotny.
Spotykamy się obecnie ze skokowym wzrostem zapotrzebowania na usługi transportowe z jednej strony, ale i z widmem bankructwa firm przewozowych z drugiej. Jeszcze ciekawszym aspektem jest podnoszenie cen w związku ze wzrostem wolumenów.
Drastycznym przykładem paradoksu zwiększonego zapotrzebowania na usługi przewozowe jest sytuacja na rynku przewozów lotniczych. Mamy do czynienia z ogromnym zapotrzebowaniem na capacity transportowe, któremu linie lotnicze starają się sprostać chociażby przez przeznaczenie części floty pasażerskiej do przewozu towarów – włącznie z demontażem siedzeń w samolotach. Szacuje się, że już 2300 samolotów pasażerskich „robi” za powietrzne ciężarówki.
trans.info